Geoblog.pl    Byniek    Podróże    Kuba zza okien samochodu. Czyli coś dla kierowców.    Powrót do Santiago
Zwiń mapę
2016
24
lis

Powrót do Santiago

 
Kuba
Kuba, Santiago de Cuba
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10238 km
 
Znów wczesny wyjazd – droga niby nie jest zbyt daleka, ale kręta, górska, a prawie po drodze chcemy dojechać do Gran Piedra. W górach wilgoć, niska temperatura – około 22 stopnie. Zimno! Drogi ubłocone, istnieje obawa o poślizg. W pewnym miejscu nie widać nawet zarysu drogi – wszystko pokryte błotem nawet na kilkadziesiąt centymetrów. Udaje nam się przejechać lewą stroną drogi, tu zdecydowanie mniej śliskiej papki. Jeden postój w miejscu widokowym, gdzie z miejscowym „handlarzem”, po dokonaniu wymiany towarowo – pieniężnej robimy sobie sesję zdjęciową. Scenariusz w skrócie: zabrakło nam pieniędzy na dalszą podróż i zaczynamy zarabiać jak tubylcy. Śmiechu kupę, ale nam nie idzie - nikt nie chce się zatrzymać, pomimo że staram się prezentować swoje wdzięki i towary, więc ruszamy dalej. Ogólnie droga Baracoa – Santiago dość dobra, spokojnie te ustawowe 90 km (z małym hakiem, jeśli wiecie o co chodzi) można przycinać. Wyjątek stanowi część górska – około 45 km to w zależności od warunków 1,5 – 2,25h. Nie dotyczy rajdowców i samobójców.
Dotarcie do Gran Piedra – skały ponoć wulkanicznej o wysokości około 20 metrów stanowi nie lada wyzwanie – samochód drżąc, podskakując, wydając z siebie najdziwniejsze dźwięki, pokonuje na przestrzeni 16 kilometrów około 1300 metrów w górę. Były momenty, w których wydawało się, że nasz peugeot wydaje z siebie właśnie ostatnie tchnienie – zwalniał, jakby zamierał, by nagle nabrać siły do kolejnego skoku o kilkadziesiąt metrów na niesamowicie stromym podjeździe. Od czasu do czasu napawają nas otuchą napisy na drodze: META 8km, META 5km, META 1km. I wreszcie – META!! 1 CUC dla parkingowego, bóg zapłać dla pisuardessy, 2 CUC od osoby za pozwolenie na wejście na Gran Piedra i zaczynają się schody. Dosłownie. Niby nie jest ich wiele, bo bodajże 475, ale przy temperaturze około 30 stopni chyba się rozmnażają. Ale jesteśmy już pod skałą. Jeszcze tylko betonowa drabinka i nad nami tylko niebo. A dookoła bajkowy landszafcik. Może na zdjęciach będzie coś widać, a jeśli nie, to proponuję wpaść tu na pół godzinki i pooglądać. Warto!
Teraz już tylko zjazd z tych górek. Droga, o czym nie wspomniałem, kategorii kubańskiej. Dziury, jak motocykliści, pojawiają się znienacka. I to czasem jakie wypaśne! A w świetle późno popołudniowego słońca, rzucanych cieni i światłocieni – czasem nie do dostrzeżenia. Ale za to do odczucia.
Dojazd do Santiago. Meldujemy się u Ann, która „przydziela” nam kwaterę. Możemy polecić. Tym bardziej, że po krótkim targu staje na 20 CUC od pokoju i 3 CUC od osoby śniadanie. Na głównym deptaku w knajpce z lokalną muzyką zamawiamy ryby, kurczaka i krewetki, a do tego zupki z białej fasoli z czerwonym winem, a do przepchnięcia wszystkiego przez przewód pokarmowy – piwo. I to wszystko za 22,10 CUC. Zasłużyliśmy sobie na odpoczynek.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (37)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 20.5% świata (41 państw)
Zasoby: 270 wpisów270 219 komentarzy219 3239 zdjęć3239 5 plików multimedialnych5
 
Moje podróżewięcej
17.11.2018 - 06.12.2018