Geoblog.pl    Byniek    Podróże    Kuba zza okien samochodu. Czyli coś dla kierowców.    Co robić w Cienfuegos?
Zwiń mapę
2016
16
lis

Co robić w Cienfuegos?

 
Kuba
Kuba, Cienfuegos
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9363 km
 
Ambitnie wstajemy już 0 7:30. Po śniadanku (standard: jajcówa z 2 jaj, ser żółty dość słony ale w miarę dobry, jakaś wędlina – bardziej zjadliwa od tej z El Moncada, owoce, po dwie bułeczki, kawa z mleczkiem i co ważne podgrzanym!, a na deser dżem z gujawy. Na dziś zaplanowaliśmy dość długi spacer – do końca półwyspu do Punta Gorda. Ale najpierw na Plac Marti, by podłączyć się do netu i dać znać, że jeszcze żyjemy. Nie da się ukryć, że jest to wyzwanie, które podejmujemy i w końcu udaje nam się zalogować i wysłać maile i przekazać info do Polski. Po drodze na półwysep zaglądamy do Copelii – ichniejszej lodziarni, która zieje pustkami. Od nielicznych klientów dowiadujemy się, że oczekują na samochód, który powinien dowieźć lody. Ale kiedy, nikt nie wie… Nie czekamy, bo mogą dziś nie przywieźć. Zwiedzamy Palacio de Valle – wybudowany w 1917 roku za około 1,5 mln dolarów przez hiszpańskiego przemysłowca. Koronkowa budowla zachwyca, mimo iż obecnie przerobiona restaurację, obsługującą jak zauważyliśmy wycieczki autokarowe. Na szczycie orzeźwiający napój z limonki z lodem i udajemy się na koniec półwyspu. Tam, gdzie dalej nie da się już iść, stoi niby-altana, pod dachem której chłodzi nas popołudniowa bryza. Błądząc uliczkami na powrocie, natrafiamy na jakąś knajpkę dla tubylców, w której będąc jedynymi obcokrajowcami, odważamy się zamówić piwo (6 CUP za plastikowy kubek i 12 CUP za napełnienie złocistym płynem małej butelki po wodzie mineralnej). Dla biorących repetę złocistego płynu uwaga - idziemy z używanym plastikowym kubeczkiem, z którego sączyliśmy napój! Dodatkowo zamawiamy jakieś jedzonko, ale jednak nie jest to. Tłumaczenie nasze było chyba błędne. No cóż... Wracamy na kwaterę, po drodze zaopatrując się w Havana club (Anejo blanco) i tukolę. Traktując tę mieszankę jako lekarstwo (wewnętrzne odkażanie organizmu), przyjmujemy dwie dawki, po czym wyruszamy na dalsze podziwianie, bo nie zwiedzanie chyba miasta. Zapuszczamy się w uliczki, którymi raczej białasy takie jak my nie chadzają. Od czasu do czasu zaglądamy do mieszkań, które rozświetlone ukazują przez otwarte okna i drzwi swoje wnętrza. Czasem mignie nam jakiś gość, siedzący w salonie (?) i reperujący motocykl, w innym miejscu przez otwarte drzwi ukazuje się nam wielkie małżeńskie łoże, gdzieś jakaś chyba uczennica odrabia lekcje leżąc na podłodze. Wszystko na widoku. Jedne pokoje straszą odpadającą farbą i wyglądem przypominające raczej nasze pomieszczenia gospodarcze niż pokoje, inne odmalowane wewnątrz, natomiast z zewnątrz wołające o murarza i tynkarza. O zmroku, czytaj około 18:00 wracamy do siebie, tym razem zażyć Cuba Libre. W celach leczniczych, ma się rozumieć. A w zasadzie zapobiegawczo… Ustalamy trasę na jutro – Trinidad. Reszta wyjdzie sama…
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (27)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 20.5% świata (41 państw)
Zasoby: 270 wpisów270 219 komentarzy219 3239 zdjęć3239 5 plików multimedialnych5
 
Moje podróżewięcej
17.11.2018 - 06.12.2018