Kierunek - Cienfuegos

Pobudka skoro świt. To Ania. Miała być sesja zdjęciowa o wschodzie słońca na Mogotach i jest!. Reszta wstaje o ludzkiej porze. Po wczorajszej obiado – kolacji nie jesteśmy w stanie zjeść całego śniadania. Nasza gospodyni wyprowiantowała nas na drogę pakując banany, pomarańcze, pączusie, własnoręcznie upieczony chleb oraz zrobiony przez siebie dżem ananasowy. W Vinales wpadamy na pocztę wysłać kartki (tarjeta postales). Skrzynki pocztowe białe. 09:00 startujemy z Vinales. Kurs na autostradę. Ostatnie 6 kilometrów dojazdówki do autostrady woła o pomstę do nieba i piekła. Zachowując całe zawieszenie, możemy w końcu rozwinąć skrzydła – czytaj osiągnąć zastraszającą prędkość prawie 100km/h. Iza robi za woźnicę, Aga GPS i pilot, Ania uczy nas hiszpańskiego, a ja wytężam umysł i ćwiczę mięśnie palców na klawiaturze tableta. Jeszcze 90 km do Hawany. Autostrada jest dość specyficzna – że dziury czasem o powierzchni kilku metrów kwadratowych – to nic. Przejeżdżające w poprzek bryczki, rowerzyści mknący prawym pasem, handlarze przebiegający z jednej strony autostrady na drugą, pod wiaduktami ludzie czekający na transport, a dla nas ograniczenie w tym miejscu prędkości do 80 i 60 km/h. Obok drogi pasące się konie, krowy, kozy… Za to od początku naszej dzisiejszej trasy nie widzimy żadnej stacji paliw. 15:00 stajemy pod naszą casa particular w Cienfuegos, którą odnajdujemy, podobnie jak trasę przez Hawanę, bez najmniejszego problemu. Aga z GPSem tworzą zgrany duet, współpracujący bez najmniejszych zacięć. Natomiast Iza z medalem za szybkość przemieszczenia nas na odległość 500 km.
Szkoda dnia, szkoda czasu – idziemy „na miasto”. Na pierwszy rzut plac Jose Marti, położony jedną przecznicę od naszej kwatery. Wspinamy się na wieżyczkę zabytkowej kamieniczki (1 CUK od osoby za zwiedzanie kamienicy), z której mamy przepiękny widok na plac, otaczające go zabudowania i w zasadzie na całe Cienfuegos. Szukamy banku a w zasadzie kantoru CADECA, który niestety czynny tylko do 16. Ale mamy namiar i jutro będzie łatwiej. Następny punkt, to znalezienie ETECSA. Znaleźliśmy, ale niestety kart do WiFi już zabrakło. Wpadamy na pomysł by spytać w hotelu i zwycięstwo! Mają. Kupujemy 3 sztuki i już za chwilę żałujemy, że tak mało. Bo taką kartę można używać przez jedną godzinę i koniec. A czasem zdarza się, że pomimo wylogowania się z netu, z karty dalej "zżerane" są minutki. This is Cuba! No i najważniejsze - wprowadzając dane z karty ETECSA do komórki, musimy znaleźć miejsce, gdzie jest dostęp do WiFi. Najczęściej to najważniejszy plac w mieście. Albo należy się rozglądać, gdzie siedzą ludziki z komórkami w rękach i albo do nich gadają, albo przebierają palcami po klawiaturze. Obieramy kurs na molo i trafiamy na zachód słońca i chłodzącą nas lekko wieczorną bryzę. Po drodze co i rusz zaczepiają nas bike-taksiarze proponujący podwiezienie. Nie, kochani, my tu dla sportu, a nie hodowania kolejnej warstwy tłuszczyku.
NOCLEG:
Casa Colonial Milagros & Gerado; Ave 52 #2524, e/ 25 y 27; Cienfuegos, Cuba. Tel. +5343519780; e-mail: bonneval65@nauta.cu
Może nie najtańsza, ale fakt, że się zbyt nie targowaliśmy. Miejsce bardzo dobre - jedna przecznica od placu w centrum.

Zdjęcia (23)

Komentarze (2)