Na śniadanie nie wysilili się zbytnio. Ale nie oznacza to, że wyszliśmy z niego głodni. Po prostu nie było szaleństwa.
Spacerek do Golestan Palace. Wstęp do ogrodów po 150.000 od osoby, cały pakiet wszystkich muzeów - 700.000. Jest co pooglądać. Przepych, choć czasem trąci "zaściankowością" i niby tandetą. Zaraz za pałacem zaczyna się bazar. Wg mnie to kilometry ścieżek handlowych. Trudno rozeznać się w jakim kierunku trzeba iść by zobaczyć czy kupić konkretną rzecz. Udało nam się zobaczyć alejki z materiałami, dywanami, drobnymi artykułami gospodarstwa domowego, trochę spożywki. Tłumy ludzi, mnóstwo "wózkowych" - mężczyzn dowożących dwukółkami i większymi czterokołowymi wózkami towary do "sklepów" na terenie bazaru. Nieraz trzeba było uskakiwać, by nie wpaść pod rozpędzony, załadowany towarem pojazd.
Muzeum Klejnotów czynne jest obecnie od 14:00. I jest na co popatrzeć. Niejedna kobitka chciałaby na pewno mieć choćby jedną ozdobę wystawioną tu na pokaz! Złoto, brylanty, szafiry, szmaragdy, rubiny. Niestety, wszelkie aparaty, kamery, komórki zostają w depozycie, przed wejściem do skarbca.
Wydatki na 3 osoby:
Obiad - 490.000
Wejście do National Juwelery Museum - 450.000
Soki - 150.000
Piwo, kawa - 130.000
Golestan Palace - wejście - 450.000
Picie - 170.000
Metro dwa wejścia - 30.000