Geoblog.pl    Byniek    Podróże    W krainie meczetów, 1001 baśni i milionów hidżabów. Jednym słowem - Iran. Wolę - Persja.    Teheran - ostatni dzień.
Zwiń mapę
2015
29
lis

Teheran - ostatni dzień.

 
Iran
Iran, Teheran
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 4987 km
 
Przykre - koniec tego dobrego, czyli rano pakowanie i zostawiamy bagaże na przechowanie w hotelu. Saadi Hotel ma naprawdę bardzo dobre położenie - bliskość metra, którym się poruszamy po stolicy to rzeczywiście wielka wygoda. A i cena jak na stolicę niezła. Dziś wymyśliliśmy sobie wyjazd na północ Teheranu, więc jedziemy czerwoną linią (nr 1) do ostatniej stacji - Tajrish. Końcowa stacja dość głęboko pod ziemią, bo na górę wyjeżdżamy chyba pięcioma ruchomymi schodami. Przechodzimy przez jakiś bazar, rozpoczynający się tuż po wyjściu z metra i zauważamy tu mnóstwo barów, knajpek gdzie można zjeść, czego w takiej ilości nie było w "dolnej" części miasta. Taksówką do letniej rezydencji Rezy Pahlawiego - Pałacu Nijavaran. Obiekt dość nowy, bo jego budowa rozpoczęta w 1958 roku. Na terenie kilka budynków, z których zainteresowały nas dwa - siedziba i muzeum pojazdów. W głównym pałacu pomieszczenia ukazane mniej więcej w takim stanie i umeblowaniu, jak były używane do do czasu ucieczki Rezy z Iranu. Natomiast z pojazdów pokazano dwa Rolls Royce: Phantom Five i Phantom six. Nie za bogato. Spotykamy grupę studentów pilotażu, którzy są niezmiernie ciekawi co nas najbardziej zainteresowało w Iranie i dlaczego, jakie do tej pory odwiedziliśmy państwa, co jeszcze chcielibyśmy zobaczyć. Oczywiście obowiązkowe wspólne zdjęcie i na zakończenie życzenie abyśmy jeszcze powrócili do Iranu, odwiedzić miejsca, których jeszcze nie poznaliśmy, na co rewanżuję się, życząc powodzenia na studiach, pozdawania jak najszybciej wszystkich egzaminów i tylu samo lądować co i startów na wszystkich kontynentach. Łapiemy taxi z powrotem do Tajrish. Po drodze kierowca bierze dodatkową pasażerkę. Jak się okazuje w rozmowie w trakcie jazdy, jest ona dwudziestopięcioletnią Iranką, która w 2001 roku wyjechała do Wielkiej Brytanii i tam została, a obecnie przyjechała w odwiedziny do rodziny. Czas przejazdu schodzi nam na rozmowie o życiu w Iranie, ubiorach, stosunku do obecnego prawa. Zaprowadza nas do baru, gdzie pokazuje które potrawy warty spróbować, które są dobre. Korzystamy z jej rad - podpowiedzi jej były trafne!
Z mojego "planu zwiedzania Teheranu" pozostał nam ostatni punkt - most Tabiat. Docieramy czerwoną linią metra na stację Shahid Haghani, gdzie próbujemy się zorientować, w którą stronę mamy pójść, a zaczyna się już robić ciemno. Zaczepieni przez nas tubylcy łączą nas przez swoją komórkę z informacją turystyczną, gdzie jakaś kobieta usiłuje mi wytłumaczyć, że mamy iść do Parku Wody i Ognia, a tam już zobaczymy most. Tylko gdzie ten park? Pomagają nam w tym trzy inne dziewczyny, które przysłuchując się naszym pytaniom i rozmowom, proponują zaprowadzenie nas na miejsce. Po drodze (a to ładny kawałek do przejścia) jedna z najbardziej elokwentnych studentek w rozmowie tłumaczyła, że wiele młodych osób nie lubi i nie akceptuje noszenia hijabów, ale musi to czynić, ze względu na wymogi panującego prawa. Mają (młodzi) nadzieję, że wkrótce się to zmieni i będzie w Iranie tak, jak w krajach zachodu. Ona była już raz aresztowana przez policję obyczajową, z tego co zrozumiałem, za niewłaściwy ubiór! Jedna z dziewczyn ma wujka w Paryżu, który proponował jej nawet przyjazd pozostanie we Francji, czego jednak nie chce zrobić, będąc przywiązana jednak do swojego kraju. Dziewczyny przyprowadziły nas do Abo-o-Atash Park, skąd zaczyna się most Tabiat. Podobny (trochę) do mostu DNA w Singapurze, dwupoziomowy, z tarasem w najwyższej części, bajecznie podświetlony, z licznymi ławeczkami, kwietnikami, z szeregiem barów i restauracji w części wschodniej, na skraju Teleghani Park. Sesja zdjęciowa, pożegnanie się z miłymi i uczynnymi dziewczynami, które spieszyły się na spóźnione już spotkanie, obowiązkowe lody i przez wzgórze położone w parku Teleghani dostajemy się do metra. Ostatnie zakupy i do hotelu po bagaże. Zamówioną przez obsługę hotelu taksówką docieramy na lotnisko IKA (International Khomeini Airport) i czekamy na nasz lot do 04:55. Niewyspani rzucamy się na fotele w samolocie i próbujemy szybciej spać. Ale do Istambułu nie jest daleko, więc i spania niewiele.
Wydatki na 3 osoby:
Taxi z Tajrish do pałacu - 150.000
Bilet do pałacu (wejście, pałac i Automobile Museum) - 1.140.000
Herbata i kawa w pałacu - 450.000
Taxi pałac - Tajrish - 50.000 (bo z górki??)
Obiad - 350.000
Lody - 250.000
Hotel - dwie doby - 3.700.000 (103 USD)
Taxi hotel - lotnisko IKA - 650.000
Picie - 20.000

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (25)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2015-12-03 18:43
Szkoda ,że wyprawa dobiega końca choć finał wspaniały - zdjęcia bardzo ładne!
 
 
zwiedził 20.5% świata (41 państw)
Zasoby: 270 wpisów270 219 komentarzy219 3239 zdjęć3239 5 plików multimedialnych5
 
Moje podróżewięcej
17.11.2018 - 06.12.2018