Wczoraj postanowiliśmy, ze dziś jedziemy do Yazd. Śniadanko zjedzone, płacę za hotel 8.550.000. Ładnie brzmi, prawda? Recepcjonistkę proszę o zarezerwowanie biletu autobusowego do Yazd - i tu zaczyna się jazda. Kobitka dzwoni do kilku przewoźników po kolei, a okazuje się, że wszystkie bilety wysprzedane. Piątek. Święto. Kto może jedzie gdzieś sobie. Sprawdzamy nawet ile wyniesie nas taxi - jakieś 2,5 mln. Trochę szkoda, można te pieniądze wykorzystać w lepszy sposób. W ostatnie chwili znajduje się dla nas miejsce, ale musimy już jechać na trerminal autobusowy - to ładne kilkanaście kilometrów z hotelu, już za miastem. Tak tu mają. Dworce autobusowe gdzieś na skraju lub poza miastem. 220.000 od łebka za 4,5 godziny jazdy. Dostajemy soczek i pudełko z różnymi słodyczami. Podróż nudna. Docieramy do Yazd, taxi do hotelu. dwa dni wcześniej wysłałem maila do Silk Road Hotel - czekają na nas. Dostaniemy 15% upustu. Akceptujemy. Hotel klimatyczny, Zbieranina backpackersów z całego świata. Polaków też spotykamy. Obiadek - smaczne mięso z dromadera (nie mylić z samolotem z Mielca!), ryż na sypko z szafranem i granatem (nie wybuchł). A przed snem rekonesans po okolicy. Jesteśmy nieomalże w samym sercu starego Yazd, wszędzie mamy blisko. Wpadamy na przepyszne lody porcja - 3 spore gałki 3 USD. Smaki rzeczywiste. To będzie tu codzienny deser. jeszcze zakup chałwy - kilkanaście gatunków. Wybieramy najmniejszy pojemnik. I do tego sezam z miodem, pistacjami i innymi dobrodziejstwami... I to by było na tyle. Na dziś.
Wydatki na 3 osoby:
autobus - 660.000
obiad - 660.000
lody - 105.000
taxi - 150.000
taxi - 150.000
chałwa i sezamki - 120.000