Pociąg przybył o czasie do Lwowa. Na dworcu zostawiamy „duże” plecaki w przechowalni, a sami taksówką zasuwamy do centrum starego miasta.Wpadliśmy na chwilę na lwowski rynek, na nasze ulubione strudle. Dziś kąsamy jabłkowy, makowy i ananasowo - arbuzowy. Pychota! Lwów nie rozpieszcza nas pogodą – opadająca mgła delikatnie mówiąc wkurza. Kobitki zostawiam więc w knajpce, gdzie kuszą ich strudlami i gorącą herbatką, a sam sprawdzam co zmieniło się w okolicach rynku od kwietnia tego roku. Trochę remontują.
Zarządzamy zmianę lokalu – niezbędny jakiś obiadek przed dalszym lotem. Wybieram „Lwowskie podwórka” - tak to chyba przynajmniej brzmi. Solianka, barszcz ukraiński, pielmieny i i coś co jest mieszaniną mięsa, grzybów i smażonych kostek ziemniaków, a na wierzchu roztopiony żółty ser. Jakoś się zmieściło…
Przez kelnerkę zamawiamy taxi na lotnisko a po drodze odbieramy bagaże z dworcowej przechowalni. Szybki check-in i czekamy na wylot. Prawie godzinne opóźnienie w związku z dużym ruchem nad Stambułem.
A teraz lecimy z prędkością 896km/h, na wysokości 11.000m, temperatura -59 ⁰C (ale na zewnątrz). I jak widać nudzę się.
Około 20:00 lądujemy w Istambule. Wypaśną taksówką skóra, cuda niewida jedziemy te 50 km do hotelu Diyar. 23:30 zameldowani, po wieczornej kawce, umyci...
Ukraina
Wydatki (szaleństwa!):
Taxi dworzec – centrum – 60
Strudle, herbata – 139
Obiad dla 3 osób – 227 (plus 23 napiwek, a co!)
Taxi na lotnisko - 100
„Foliowanie” 2 plecaków – 160
Woda mineralna 0,33 l na lotnisku - 18
Turcja
taksi 130TRY