Mijamy kolejną granicę. Przy drodze budki, gdzie sprzedawcy oferują trufle. Nie znam się, nie wiem, czy to nie podpucha dla naiwnych turystów, więc rezygnuję. Może jednak trzeba było zakupić choć kawałeczek? Autostrada od Triestu wprost zapchana. Czasem nawet stoimy w korku. W środku tygodnia. A czas leci... Na dodatek, na rozjeździe pomyliłem drogę, a właściwie pas ruchu i skręciłem na Udine, zamiast na Wenecję. I dało mi to 50 km w plecy i śmiech żonki. Ha! W końcu koło 22 docieramy do Mestre. Meldujemy się w całkiem miłym i świetnie położonym hoteliku, który podpowiedziała mi nawigacja. Do dworca kolejowego i przystanku autobusowego mamy około 400 metrów, a hotel położony jest przy cichej ulicy. Jest to Hotel Montepiana, Via Monte San Michele, 17, 30170 Mestre. Nie ukrywam, że z gatunku "budget". Ale ze śniadaniem, z dostępem do netu za free. Teraz szybko spać.