Przesiadka w Paryżu. Na szczęście zdążyliśmy. Teraz jeszcze 10 godzin z haczykiem wiszenia w przestworzach i wsłuchiwania się w nieustający ryk jakiegoś dzidziusia i podniebny potwór o wdzięcznym mianie airbus A320-200 miękko osiada na kubańskiej ziemi, a raczej betonie czy asfalcie. Bagaże tym razem doleciały razem z nami, odprawa chwilę trwa, ale jak na warunki państwa komunistycznego nawet w miarę szybka. Wypełniamy jakąś deklarację, ale że wszystkiego nie pojmujemy, zostawiamy więcej jak połowę pustą. W jakimś przejściu oddajemy kartę obsłudze, która rzuciła tylko okiem i dołączyła do pliku innych takich samych świstków. Kubańska papierologia, z którą jeszcze się zapoznamy. Przy wyjściu czeka na nas Natalia – biała, młoda Kubanka z rudymi włosami. Organizuje dla nas taxi i za 50 EURO dojeżdżamy do naszej casa particular w Habana Vieja. Mieszkanko piękne, miejsce wyborne, wszędzie blisko. Szybki spacer po Habana Vieja, tak nie więcej niż 5 km. Wracamy do siebie. Zamawiamy śniadanie na 08:30 i spać po dłuuugim dniu.