Miejsce na kampingu wykupione na dwa dni - to podpowiedź doświadczonych turystów, którzy tu "rezydują" od jakiegoś czasu. Trzeba oszczędzać, by móc być jak najdłużej.
Teren Centrum, to mniej więcej kilometr na pół kilometra (może trochę więcej, może trochę mniej), na którym upchano kilka hotelików, bungalowy, pole namiotowe, kilkanaście knajpek i tyleż samo dyskotek.
Życie zaczyna się przed południem, zwleczeniem z namiotu, jakimś śniadaniem (studencka kanapka - bułka z chlebem lub dla odmiany odwrotnie), po czym wymarsz na plażę. Smażenie się na słońcu do późnego popołudnia. Powrót na kamping, pichcenie czegoś na kształt obiadu i wymarsz na dyskoteki, do knajpek. W modzie - czerwony szampan!
Czasem spacer do Kiten, a po drodze odwiedzanie "akwariów" (przeszklone bufety), by wychylić puchar "obłaka" - 50/50 likier miętowy i mastika - anyżówka. Schłodzone, oszronione - wchodzi gładko, gasi pragnienie. Ale jeśli na drodze z Primorska do Kiten (circa 4 km przebierania odnóżami) wychyli się 7 - 10 pucharów po 100ml... Wracać też trzeba. W ramach odchamiania - wycieczka pływadłem po Ropotamo. To taka rzeczka na północ od Primorska, ostoja różnego ptactwa. Było warto.
Straty - fajne klapki ktoś mi podprowadził z "przyzby" namiotu.
Zyski - sprzedałem starą butlę gazową, której nie chciano mi już nabijać w Polsce. Było za co wracać, mieć co pić, to znaczy jeść w powrotnej drodze i co wspominać.
Zyski niematerialne - nowe znajomości.
Powrót koleją do kraju - chyba to były 54 godziny.
Ech... To były czasy! Jest co powspominać, ale nie ma czym się chwalić.