Safari w Parku Krugera

Poprzedniego dnia zarezerwowaliśmy sobie jeepa na wycieczkę po parku – safari! Cena na cały dzień od osoby po niezrozumiałych dla obu stron negocjacjach wyniosła ostatecznie 495 randów, czyli w przybliżeniu 62USD. Jesteśmy umówieni na 06:30 i mamy jeździć do 17:00.
No i się zaczęło! Kierowca poinformował nas (w naszym jeepie jechało łącznie siedem osób, a standardowo jest to dziewięcioosobowy pojazd – po trzy osoby w rzędzie, trzy rzędy siedzeń, bez okien, by lepiej można było fotografować i filmować), że jeśli ktoś dostrzeże jakieś zwierzę, to ma krzyknąć stop. Faktycznie czasem nie jest to łatwe, gdyż szare cielska zlewają się z szarością drzew, krzaków, ziemi i skał gdzieniegdzie wystających spod ziemi. Stąd czasem śmieszne sytuacje, gdy ktoś krzyczy: „elephant on right”, a za moment okazuje się to pomyłką – skała została uznana za słonia… Ale mieliśmy szczęście i udało nam się zobaczyć całą wielką piątkę Afryki: lwy, słonie, bawoły, nosorożce i leopardy! O stadach wszelakich antylop, jak kudu, impala nie ma co wspominać, bo tego jest od zatrzęsienia. Kilka razy napatoczyły się nam guźce. Kilkakrotnie napatoczy się nam żyrafy, bądź to dostojnie krocząc, bądź leniwie ogryzają liście na drzewach. „Nopleaski” się nie kręciły luzem po parku :). Na każdym postoju na campach rozrzuconych po parku grasowały stada makaków, starając się dostać do pojazdów i zwędzić coś do jedzenia, co zazwyczaj im się udawało. Zawsze znalazł się ktoś, kto zapomniał zabrać torebkę z bananami czy innym posiłkiem. Wieczorkiem powrót do campu, powtórka z wczorajszego obiadu (ale gotowany nowy, a nie odgrzewane resztki z wczoraj!). Prysznic i do namiotu spać.

Zdjęcia (29)

Komentarze (3)