Wczesna, jak dla mnie pobudka, śniadanko w hotelu i ruszamy. Zaopatrujemy się w 24 godzinne karty Hellovenezia po 18EURO, umożliwiające nam poruszanie się tramwajami wodnymi (vaporetto) i autobusami pomiędzy Wenecją a Mestre. Docieramy do Piazzale Roma, przesiadamy się na vaporetto i płynąc Canal Grande wysiadamy w pobliżu placu św. Marka. Wchodzimy do Bazyliki skąd rozkoszujemy się widokami. Darujemy sobie Campanile, widząc jaka się utworzyła kolejka chętnych na wjazd do góry. Rzut oka (albo i kilka) z góry (z tarasu w Bazylice) na Pałac Dożów i dalej na spacer. Włóczymy się właściwie bez celu, zaglądając w wąskie uliczki, odwiedzając kawiarenki i sklepiki oferujące pamiątki. W okolicach placu Francesco Morosini decydujemy się, zachęcani gorąco i krzykliwie przez gondoliera, na rejs gondolą. Wypływamy na Canal Grande, wpływamy w jakąś wąską jego odnogę, by powrócić po 45 minutach do miejsca startu. A całość za „jedyne” 80EURO. Zabrakło tylko na pokładzie dobrego śpiewaka, który miałby większy repertuar… Opływamy prawie całą Wenecję vaporetto, wysiadamy mniej więcej po północnej stronie, skąd spacerkiem do centrum. Próbujemy tutejszej pizzy, kosztujemy kawusię i ciasteczka tuż przy moście Rialto, wstępujemy do Gallerie dell Accademia. Zgłodniali, zamawiamy obiad... Znów snucie się po zaułkach, by na koniec usiąść w jednej z restauracji na placu św. Marka i tu przy lampce wina, kawce i muzyce delektować się widokami. Późno w nocy wracamy do Mestre.