Lądujemy na lotnisku Ovda. Po wyjściu z samolotu upał i duchota nieomal powala nas na ziemię. Wzdłuż budynku portu lotniczego ustawieni młodzi żołnierze z bronią automatyczną w dłoniach, dają nam do zrozumienia, że jest tu gorąco nie tylko ze względu na żar lejący się z nieba. Szybka odprawa już jesteśmy na parkingu. Podjeżdżają taksówki, autokary. Jedziemy w kierunku Jerozolimy przez pustynię Negev. Skały, kamienie, czerwono - różowy piasek, pustka. A my pośrodku na drodze w klimatyzowanym busie. Dojeżdżamy do krateru Ramon. Rozpadlina olbrzymia. Przejeżdżamy ją w poprzek, droga wspina się na jej brzeg. Widać, że jest to miejsce przeznaczone dla turystów - na szczycie stoi cała masa autokarów, a dookoła słychać trzaski migawek. Co prawda niebo jest lekko zamglone, ale kilka fotek wyszło.Do busa i jedziemy dalej. Stajemy w Betlejem w hotelu Bethlehem. Może nie jest to żadne cudo, ale blisko stąd wszędzie. Wieczorem wypuszczamy się na spacer po okolicy. W pobliżu knajpka z polską flagą i polskimi napisami - czyli nasi tu często goszczą. W jakimś małym sklepiku dogadujemy się z Palestyńczykiem, który jak się okazuje ma znajomych w Polsce, z którymi utrzymuje regularny kontakt mejlowy...