Hotelik, który zamówiliśmy, to niewielki, rodzinny, położony kawałek za Dubrownikiem. Bardzo miły i sympatyczny, jak również i właściciele. Witają nas tradycyjnie domową rakiją. A my od rana zaczynamy zwiedzać miasto, oczywiście to stare. Po kłopotach ze znalezieniem miejsca na zaparkowanie, wszystko idzie już gładko. Przechodzimy dookoła po murach, włóczymy się wąskimi uliczkami, od czasu do czasu wstępując na kawkę i ciasteczko, wybierając do tego miejsca, z których można podziwiać miasto. Nie omijamy tutejszego Muzeum Morskiego z akwarium. Kilkakrotnie wracamy na Placa, którą to uliczką przechadzają się całe rzesze turystów. I ta gęstwina czerwonych dachów, widziana z każdego miejsca. Żadnego innego koloru, tylko odmiany czerwieni. Wg uzyskanych informacji, żaden inny kolor nie jest tu dopuszczalny! Wygląda na to, że chyba już całość starego miasta została odbudowana po nalotach wojny bałkańskiej. Być może jest coś jeszcze, co wymaga naprawy, ale nie dostrzegliśmy. Ogólnie, Dubrownik przepiękny. Spędzamy tu czas do nocy. Wracając do hoteliku zatrzymujemy się na wzgórzu, by zrobić nocne zdjęcia. Coś tam widać... :)