Plan mamy prościutki: pojechać może do Goteborgu, może trochę dalej, odpocząć na jakimś kampingu. To plany. Na razie jedziemy na północ. Wolno, by nie zapłacić czasem mandatu - "trochę" droższe niż u nas, więc lepiej nie ryzykować. Mijamy Malmo, Helsingborg, Falkenberg. Pada hasło nocleg w Goteborgu. Docieramy tam już nocą. Córka wypycha mnie od okienka recepcji kampingu i załatwia sprawy meldunkowo - finansowe. Teraz tylko rozbić namiot i spać. Łatwo powiedzieć, ale jest to pierwsza próba rozbicia pożyczonego od znajomych namiotu - domu. Po pierwsze jego waga - dobre 40kg. Dwa wory, z których jeden zawierający stelaż, śledzie, szpilki itp. pierdułki, a drugi tropik, kabiny. Do jego rozstawienia potrzeba chyba z 10 osób, a nas jest tylko piątka! Chyba godzinę męczymy się, ale w końcu nasz "dom" stoi. Imponujący. Dwie sypialnie, "pokój gościnny", przedsionek i zadaszenie na samochód. Spać.