Geoblog.pl    Byniek    Podróże    Po przygodę na Ukrainę    Powrót
Zwiń mapę
1995
19
maj

Powrót

 
Polska
Polska, Mielec
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1041 km
 
Nic tu po nas. Wracamy. Właściwie prawie nic nie zobaczyliśmy. Nie licząc "ciekawostek". W drodze powrotnej zwracamy baczniejszą uwagę na przyrodę. Bezkres pól, łąk po horyzont, gdzie majaczą we mgle jakieś góry czy pagórki. Pusto, ludzi nie widać. Za to w pewnym momencie pojawia się helikopter, który nas "pilotuje" przez dobry kwadrans. A że jest miły i do nas nie strzela, więc robimy mu fotkę. Już za Lwowem zatrzymuje nas ichniejsza drogówka. Standardowe pytania: skąd, dokąd? Nie lubię być tak przepytywany, więc odpowiadam, że "stamtąd - tam", pokazując kierunki. Chyba nie przypadła przedstawicielom władzy moja odpowiedź, bo następnie zwija jakąś gazetę wyjętą z suki przystawia mnie do ust a sobie do nosa i każe dmuchać, po czym pada oskarżenie: "piłeś"! Nie będę ukrywał, że nie. W końcu piłem jakąś mirindę, więc moja odpowiedź jest twierdząca i od razu wskazuję na leżącą w aucie butelkę, jednocześnie zachęcając "władzę" do degustacji. Nie korzysta z okazji, za to dopytuje się co mam w bagażniku. A on prawie pusty. Trochę giftów w postaci papierosów, konserw itp. Prosi o "cigarety", więc go częstuję jednym z otwartej paczki. Władzy chodzi o całą paczkę. Dostaje. "A dla padruga"? - to dla tego drugiego, który się nie odzywał. Dostał. "I jeszczo dla komandira". A masz i się odczep. Tak nie powiedziałem, ale pomyślałem. Pomogło. Wygłosił zdanie, które powaliło mnie: "Nu, charaszo. Wodka u nas jest, cigarety i diewoczki toże. Tak możem ujeżdżać na post. Budtie zdarowy. Dalsze nikawo niet po darogie". Cały czas się zastanawiam, czy to rzeczywiście byli milicjanci. Zapada zmrok i pojawia się koszmar w postaci kierowców jeżdżących bądź bez świateł (całkowicie!!) bądź non stop na drogowych. Cało dojeżdżamy do GAI-u na kilka kilometrów przed granicą. Przed nami sznur samochodów. Poruszamy się jak ślimak na wstecznym po papierze ściernym. Co jakiś czas przychodzi do nas jakiś gostek dopytując czy chcemy na objazd za 10$. Ambitnie dziękujemy, licząc, że uczciwie stojąc szybciej będziemy. W końcu jednak poddajemy się i o brzasku przeprowadzają nas przez las, nad jakimś stawem czy jeziorkiem, a mazda sprawdza się jako wóz terenowy, specjalizujący się w jeździe po pochyłościach. Jeszcze tylko kosmiczne awantury przed samą bramą z siatki na granicy, jazda zderzak w zderzak, by nawet mysz się nie wślizgnęła między pojazdy, jakieś strzały z broni maszynowej w niewielkiej odległości od przejścia, zabranie mi dowodu rejestracyjnego za brak jakiejś bumagi z GAI-u, wykupienie go za 30$ i jesteśmy w strefie zero. Biorę jakiś 3 Ukraińców na łebka (chyba mycą fajki i wódę), za co inkasuję więcej niż wydałem na dojazd do granicy i już Polska. UFFF... Starczy na dłuższy czas. Poziom adrenaliny właściwy.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (4)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 21% świata (42 państwa)
Zasoby: 277 wpisów277 225 komentarzy225 3239 zdjęć3239 5 plików multimedialnych5
 
Moje podróżewięcej
11.05.2024 - 17.05.2024
 
 
17.11.2018 - 06.12.2018