Pobudka po ciemku! Przewodniczka bezlitośnie budzi nas świecąc po oczach. Po 3 naleśniki ze słodkim syropem, całkiem dobrym, na osobę, kawusia, banany i w drogę. Przed nami 17km trasy do jeziora Inle. Przewodniczka pędzi, nie mamy czasu na robienie zdjęć. No, prawie… Widoki cudowne, wschód słońca w górach spowitych poranną mgłą. Barwni wieśniacy spieszący do pracy w polach, czerwona ziemia, w którą jakby jakiś olbrzym powciskał mniejsze i większe głazy. Docieramy do celu naszej wędrówki, nawet zbytnio nie zmęczeni. Nasz kucharz już tu dotarł i przygotowuje dla nas lunch. Ryż z warzywami. Banany na deser. Chińska herbatka do popicia. Ruszamy łódką wraz z jeszcze jedną parą białasów. Najpierw rzeczką do jeziora i następnie wzdłuż całego Inle do następnej rzeki, którą docieramy do Nyung Shwe. Pierwszy rzut oka na słynnych tutejszych rybaków wiosłujących nogami, pierwsze zdjęcia. Docieramy do Hotelu Good Will. Trójka 50USD. Do zaakceptowania. Bierzemy trzy noce, rezygnując tym samym z wyjazdu do Golden Rock. Przemierzamy wioskę, w której zamieszkaliśmy. Znajdujemy restaurację Big Drum nad brzegiem rzeki, kotwiczymy tu na kolację. Zamawiamy kulki z kurczaka, kurczaka w ananasie i rybkę (rybę większą niż talerz). Dodatkowo zamawiam do picia coś białego, w smaku przypominające zsiadłe mleko zmieszane z sokiem z limonek. Ciekawy zestaw! Cena za całość 9.500.
Hotel nie posiada WiFi, ale po sąsiedzku kawiarenka internetowa czynna do 22:00 oferuje dostęp za 1.000 za godzinę. Sprawdzenie poczty, wpis na blogu.