Geoblog.pl    Byniek    Podróże    Złoto, stupy, pagody, Budda. Jednym słowem - Birma. Rok 2013.    Kalaw. Pierwsza od 3 miesięcy ulewa! Niezły poczatek trekkingu.
Zwiń mapę
2013
30
sty

Kalaw. Pierwsza od 3 miesięcy ulewa! Niezły poczatek trekkingu.

 
Birma
Birma, Kalaw
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10376 km
 
Budzimy się rano, a tu ulewa tropikalna. Na zmianę to leje, to ustaje, czasem słoneczko stara się przebić swoimi promykami siwe, ciężkie chmurzyska. Idziemy na bazar, gdzie zakupujemy płaszcze przeciwdeszczowe, których cena w czasie deszczu skoczyła do 4.800. Jest popyt, można nieźle żonglować ceną!
Zmieniamy nasze plany trekkingowe – zamiast całodniowego dziś trekkingu, decydujemy się przejechać część trasy tuk-tukiem, a przejść tylko 8 km i zanocować nie u autochtonów, lecz w monastyrze u mnichów. Może być ciekawie…
Jeszcze jedna wyprawa na bazar po buty trekkingowe dla Izy. Piękne trampki w kolorach ochronnych nabywa za drobne 3.500. mamy jeszcze chwilę, więc udajemy się na lunch. Ryż z warzywami i kurczaczkiem a do tego rosołek (lub coś go udającego) z ostrą jak diabli przyprawą. Sprawdzałem, czy czasem nie wypaliło mnie gdzieś jakiejś dziurki, ale spoko!
W końcu o 11:00 podjeżdża tuk-tuk, ładujemy się, zostawiając nasze duże bagaże u hindusa w Golden Lily Guest House. I tu pierwsze zaskoczenie – zamiast jak to było wcześniej ustalone, fantastycznego, rubasznego, brodatego przewodnika, przypominającego mi trochę naszego kolegę Jacka – przydzielono nam jakieś 20-letnie dziewczę, znające tyle słów po angielsku, ile ma lat. Ale się nagadaliśmy! Gorzej nie mogliśmy trafić!
Po 1,5 godziny jazdy, maszerujemy 2,5 godziny. Temperatura idealna – nie za ciepło, nie za zimno. I znów pech – na 5 minut przed dojściem do celu dopada nas ulewa! Na szczęście górę chroni płaszczyk, nogawki trochę mokną, ale co tam!
Oglądamy monastyr. Najpierw pokazują nam wc – położony na niewielkim wzniesieniu, może 15 metrów powyżej monastyru zespół pięciu drewnianych latryn. Następnie łazienka – olbrzymi zbiornik wody, z czerpakiem z bambusa, którym można się polewać… I w końcu oglądamy nasz „pokój”. W ogromnym pomieszczeniu mniej więcej 20 x 15 m, zostały wydzielone matami z bambusa i płachtami materiału miejsca sypialne. Dla naszej trójki otrzymaliśmy box 3 x 3 m. I mnicha czuwającego nad wszystkimi. A gości przybyło około szesnastu. Wieża Babel. Zwiedzamy teren monastyru, w poszukiwaniu źródła śpiewanych „godzinek”… Wygląda na to, że odbywała się tu jakaś uroczystość, bo właśnie zaczęli się wierni rozjeżdżać, mnisi i jacyś „cywile” myją gary, woki, talerze. Idziemy na swój posiłek. Spożywamy 9 potraw robionych przez naszego kucharza. Naszego, bo przybył razem z nami, a produkty do obiadu niósł na swoich plecach. Oprócz ryżu dostaliśmy kilka rodzajów strączków, warzywa z woka, kurczak, ziemniaczki, okra (?), herbatkę, chipsy, banany… Spać idziemy o 19:00! Ale egipskie ciemności i cisza zagoniła wszystkich na legowiska.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (8)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 20.5% świata (41 państw)
Zasoby: 270 wpisów270 219 komentarzy219 3239 zdjęć3239 5 plików multimedialnych5
 
Moje podróżewięcej
17.11.2018 - 06.12.2018