Około 06:00 nasz autobus zatrzymuje się, jak się okazuje to już Mandalay! Wyrwani ze snu, za bardzo nie wiemy o co chodzi, o co nas pytają. Dociera to do nas dopiero po chwili – że już jesteśmy na zewnątrz, że mamy nasze bagaże, że zgodziliśmy się pojechać skuterami (taksówek tu nie było faktycznie żadnych widać). Dwa skutery – na jednym ja i dwa plecaki, na drugim Ania z Izą i jeden plecak. Jak widać dojechałem! Panie również!
Obsługa Universal King Hotel okazuje się na tyle uprzejma, że pomimo iż nasze zameldowanie w hotelu jest dopiero od 14:00, znajduje dla nas jakiś wolny pokój i pozwala odespać nockę po podróży! Budzimy się jeszcze przed południem i szukamy pojazdu, którym moglibyśmy zwiedzać Mandalay. Z Lonely Planet i opisów na geoblogu wiedzieliśmy o „blue taxi”. Okazuje się, że to już nie istnieje. Rząd zakazał używania taksówek starszych niż 20-to letnie, a takowymi były te z blue taxi! Tak nam wytłumaczył jeden z taksówkarzy.
Mamy już „naszego” przewodnika i kierowcę. Ustalamy, co chcielibyśmy dziś zobaczyć i w drogę! Przede wszystkim kupujemy przed wejściem do Royal Palace – tzw. combo ticket po 10USD. Umożliwia on nam wejście do większości pagód w Mandalay i w położonych dookoła Mandalay wcześniejszych stolicach Birmy.
Pałac, jak pałac – zbombardowany w czasie II wojny światowej przez Japończyków, został odbudowany. Część terenu pałacu, który rozpościerał się na obszarze 3,2 x 3,2 km, jest udostępniona do zwiedzania, pozostała część zamknięta – są to teraz tereny wojskowe.
Mały przeskok na północny wschód – do wykonanej z drewna teakowego - Shwenandaw Pagoda. Pachnie starością, ale nie tak znów odległą. Bardzo ciekawe i charakterystyczne rzeźby w drewnie na dachach i wewnątrz. Przy wejściu, jakiś domorosły artysta wykonuje malunki posługując się pędzelkiem do zamalowywania tła i żyletką do wydobywania kształtów i bieli. Kupujemy, prosząc jednocześnie o podpisanie prac.
Nieopodal położona - Kuthodaw Pagoda – z białymi stupami. Na 729 stupach zapis ksiąg buddyjskich – tipitaka. Oglądamy, ale czytanie a w dodatku ze zrozumieniem nam nie idzie.
Jeszcze wjazd na Mandalay Hill, skąd roztacza się panorama na Mandalay i okolice. Lekko zamglone pola, łąki miasto, ale widoki naprawdę warte zobaczenia! Jeszcze dowózka do hotelu, pomniejszenie budżetu o 15.000 za pół dnia wożenia i opowiadania o miejscach które odwiedziliśmy, umówienie się na następny dzień, krótki spacer po okolicy i można iść spać.