Wg mojej najstarszej domowej księżnej, to moja podróż sentymentalna. Wracam do miejsc, gdzie bywałem w dawnych czasach, gdy wielce czcigodny dziekan nie wyrażał zgody dla mnie na wyjazd na "dziki zachód" do wrednego kapitalizmu. Teraz byczymy się nad Balatonem, ale jakby mniejszym, brudniejszym niż ... lata temu. Objeżdżamy jezioro, wpadamy na półwysep Tihany, kąpiemy się, odwiedzamy kramy na których aż roi się od wszelkiego "nieprzydasię". Nocne zwiedzanie (co tu zwiedzać?) Siofoku.