Z samego rana (mojego!) odbieramy w wypożyczalni (Europcar) VW touran 2015. Sprawdził się. Obieramy kierunek na Villars i po niezbyt pospiesznej podróży meldujemy się na podziemnym parkingu w tej wiosce. Nowością dla mnie jest konieczność podania numeru stanowiska a nie numeru rejestracyjnego w parkomacie. Krótki spacer i znajdujemy stację z kolejką zębatą, która zawozi nas za 36CHF do ostatniej, położonej w górach stacyjki Col-de-Bretaye. Widoki z okien wagoników urzekające, a na górze wita nas słońce i spore pozostałości śniegu. Schodzimy na piechotkę, trzeba się trochę rozruszać. Po drodze łąki kwitnących krokusów, zawilców, kaczeńców. Po drodze oczywiście dziesiątki zdjęć - będzie zabawa z wybieraniem...
W Villars pożywiamy się przed dalszą trasą i wbijamy do GPSa Moleson-sur-Gruyeres. Meldujemy się na ogromnym parkingu. Szukając dolnej stacji kolejki szynowo-linowej (typ Gubałówka) natrafiamy na rollercoastera. Niestety nieczynny... Nabywamy więc bileciki na Moleson (jedyne 35CHF od twarzy) i wbijamy się do pustego wagonika. Docieramy do stacji pośredniej, gdzie przesiadamy się na wagonik kolejki linowej, posiadający tylko jedną podporę w górnej części. Mamy szczęście (chyba) jeśli chodzi o pogodę i widoki. Nie mam dalmierza w oczach, ale kilkadziesiąt kilometrów w linii prostej od nas jest Mount Blanc, który było widać... Szczyt przygotowany dla takich jak my, chcących podziwiać widoki - nad górną stacją kolejki i restauracją wybudowany taras widokowy z zaznaczonymi najważniejszymi szczytami i kierunkami, gdzie ich szukać.
Zjazd na dół i kierunek Gruyeres. To niewielkie miasteczko alpejskie znane głównie z produkcji sera gruyère, zamku i galerii H.R.Gigera - szwajcarskiego malarza, najbardziej znanego ze stworzenia postaci ksenomorfa do filmu Obcy - ósmy pasażer Nostromo. Niestety galeria zamknięta, więc tylko kilka fotek na zewnątrz. Ale Le Chalet otwarta, więc kosztujemy tutejsze fondue, jedząc w klasyczny sposób, czyli odłamując kawałki chlebka lub ziemniaka w mundurku i maczając w roztopionej i cały czas podgrzewanej mieszaninie serów. Dobre, sycące, ale ciężkie... Gdyby nie konieczność prowadzenia auta, popiłbym to winem, a nie herbatką...
I nocą powrót do Vevey...