Po powrocie mamy ochotę wjechać na trzecią co do wysokości na świecie wieżę telewizyjną - Perłę Orientu. Pech chciał, że znaleźliśmy się po stronie Bundu, czyli na drugim brzegu. Trochę szkoda nam drobnych na taksówkę - wieżę widać prawie na wyciągnięcie ręki po drugiej stronie Huangpu. Ale idziemy i idziemy, a żadnego mostu nie widać. W końcu jakiś zaczepiony przez nas tubylec wskazuje nam wejście do podziemi, skąd ma odjeżdżać podziemna kolejka na drugą stronę rzeki. Na tablicach informacyjnych spostrzegamy, że istnieje możliwość wykupienia kombinowanego biletu - przejazd plus wjazd na wieżę. Niestety, możliwości percepcyjne kasjerki i jej znajomość angielskiego uniemożliwiają nam zakup takiego biletu. Inteligentnie przemilczałem to w kilku językach.
Okazuje się, że kolejka jest całkiem nowa, prawdopodobnie wykonana na potrzeby Expo 2010. Pojedyncze, przeszklone wagoniki jadą pod dnem rzeki oświetlonym kolorowymi neonami tunelem. Przed nami ukazują się kiwające, pompowane postaci; wyświetlane są na chowających się ekranach zdjęcia. Ciekawa sprawa.
Docieramy do wieży telewizyjnej prawie o 21. Zakup biletów po 100 yuanów i do windy! Na poziomie, z którego oglądamy panoramę Szanghaju, podłoga wykonana jest ze szkła! Wspaniała sprawa, choć nie dla wszystkich. Obserwowaliśmy, jak niektórzy czubkiem buta dotykają tylko tafli szkła, bojąc się na niej stanąć. Odtańczyliśmy jakiś dziki taniec by zachęcić jakąś skośnooką parę do wejścia na szkło - z powodzeniem! I oczywiście zdjęcia, zdjęcia. A na koniec taksówką do hotelu za całe 60Y.