Zanim opuścimy Wuhan udajemy się na zwiedzanie najważniejszej atrakcji miasta - Wieży Żółtego Żurawia. Oprócz zabudowań typowo chińskich możemy podziwiać stąd panoramę miasta. Wszystko byłoby dobrze, gdyby od kilku dni nie ciągnęła się za nami paskudna mgła ograniczająca widoczność. Wieża jak wieża. Pniemy się po schodkach na szczyt z nadzieją na lepsze widoki. Z powodzeniem.
Przemieszczamy się na lotnisko, skąd mamy samolot do Szanghaju. Głodni korzystamy z chińskiej Pizza Hut, który raczy nas pizzą. A fuj! Nie ma to jak chińskie jedzonko! Mając do wyboru jazdę autobusem do centrum lub przejazd najszybszą koleją świata - wybieramy oczywiście ten drugi wariant. Z szybkością 431km/h w kilkanaście minut pokonujemy całą trasę. Wagony, jak kabiny samolotów, są hermetyczne, pociąg nie trzęsie za bardzo. Takie coś przydałoby się w Polsce. Z Mielca do Gdańska w 2 godziny! Ech...
Meldujemy się w HongHe Hotel, 46 Gui Lin Rd. Masywne gmaszysko, korytarze to istny labirynt, w którym można się łatwo pogubić. Na szczęście na każdym piętrze obsługa wskazuje drogę do właściwego pokoju.
Udajemy się na występ szanghajskich akrobatów. Początkowo sceptycznie nastawiony do sztuczek cyrkowych, z każdym numerem nabierałem coraz większego szacunku dla tych artystów. Kulminacja nastąpiła podczas ostatniego numeru, podczas którego pięciu motocyklistów jeździło jednocześnie wewnątrz kuli wykonanej z metalowych prętów, ani razu nie zahaczając o siebie!
Wieczorem udajemy się na spacer wzdłuż nadbrzeża rzeki Huangpu promenadą Bund. Niestety, trwają przygotowania do expo 2010, co powoduje, że większość miejsc jest osłonięta, trwają prace remontowo - budowlane. Lecz mimo to drugi brzeg i Pudong prezentuje się okazale. Nowoczesne drapacze chmur z trzecią co do wysokości wieżą telewizyjną świata - Perłą Orientu. Decydujemy się, zachęcani przez naganiaczy, na wieczorny rejs statkiem i oglądanie panoramy miasta z pokładu. Naprawdę warto! Oba brzegi rozświetlone, iluminacje podkreślają piękno budowli. Na pokładzie różnojęzyczny gwar, z głośników na przemian dociera do nas muzyka i informacje o mijanych zabytkach po stronie Bundu lub gmachach Pudongu. Do hotelu, dokąd musimy przejechać prawie pół Szanghaju, udajemy się taksówką, płacąc 60 yuanów. Darmocha!