Dziś najważniejszy punkt zwiedzania - Zakazane Miasto czyli Zimowy Pałac Cesarski. Robi wrażenie. Błądzimy po świątyniach, budyneczkach, podziwiamy jak Chińczycy potrafili to wszystko odbudować... Trudno to opisać, tym bardziej, że tysiące ludzi przed nami uczyniło to chyba zdecydowanie lepiej niż ja to mógłbym zrobić. Obszar ogromny. Nogi wchodzą w to miejsce, z którego wyrastają. A przed nami jeszcze dziś Pałac Letni. Jedziemy tam po południu. Po drodze wstępujemy do hodowli pereł. Oczywiście nie omieszkujemy zakupić sznur pereł z certyfikatem (xero na jakimś papierku, a sklep rządowy). Po drodze mijamy tereny, na których była wioska olimpijska, z daleka oglądamy stadion - ptasie gniazdo. Oglądamy tylko część Pałacu Letniego - zaczynamy od jeziora. Ogród Cesarski, którego nazwa z chińskiego to Ogród Pielęgnowania Harmonii może pobudzić wyobraźnię, wprawić w zachwyt. Dzień kończymy zwiedzaniem Hutongów - najstarszej części miasta. Odwiedzamy Chińczyka, którego w czasie olimpiady odwiedzali jej uczestnicy. Bardzo miły gostek. Twierdzi, że hutongi są obecnie najdroższymi miejscami w Pekinie. Mnie bardziej kojarzą się może nie ze slumsami, ale czymś podobnym. Niby wewnątrz trochę jakiegoś bogactwa, ale z zewnątrz robi to przygniatające wrażenie. Wąziutkie, kręte uliczki, trudno trafić. Dobrze, że jedziemy rikszą! I jeszcze na zakończenie dnia jedna atrakcja - kaczka po pekińsku. Wg przepisu powinna być przygotowywana ileś tam dni, ale wątpią, żeby z naszą tyle się bawili... Aczkolwiek chyba udało się kelnerowi pociąć ją na 108 części! O ziemię z wrażenia nie rzuca, ale smaczna.